O Lubaczowie słyszałam od mojej Babci, która w dzieciństwie przychodziła tu na Odpust.
Moja babcia urodziła się w Hruszowie 15 kilometrów od Lubaczowa. Niestety po II wojnie światowej jej dom rodzinny znalazł się 300 metrów od granicy a co gorsze po złej stronie tej granicy. Na szczęście Babcia jeszcze przed wojną przeniosła się do Wielkopolski. Piszę, że na szczęście bo dzięki temu poznała mojego Dziadka.
Dlatego wizyta w Lubaczowie miała dla mnie wartość sentymentalną. Poszliśmy do Kościoła na msze. Kościół niestety okazał się postmodernistyczny a kazanie prorydzykowe. Dopiero po mszy zorientowałam się, że ten nowy kościół został dobudowany do starszej prokatedry - sanktuarium Matki Bożej Łaskawej.
W pobliżu rynku wypiliśmy kawe i zjedliśmy po pysznym ciastku i tu Pani w cukierni zabiła nas ceną - 8zł za wszystko!
Odwiedziliśmy też bardzo ciekawe Muzeum Kresów. Poza eksponatami etnograficznymi posiada ono też kolekcje rysunku współczesnego.
Później przejechaliśmy samochodem przez Krownice w kierunku Hruszowa, wyrażałam sobie jak to było gdy Babcia tą drogą chodziła.
Wkrótce w Hruszowie ma powstać duże przejście graniczne.