Po zameldowaniu i pozbyciu się bagażu poszliśmy na spacer.
Pierwszą atrakcją na trasie był Manneken pis (Siusiający chłopiec). Słyszałam, że jest mały ale nie sądziłam że aż tak.
W pobliżu pomnika jest dużo sklepów z pamiątkami - takich typowych jakie widziałam już w Pradze i Barcelonie. Ale w osłupienie wprawiły mnie ich wystawy o dokładnie znajdujące się tam piwa. W stolicy piwa na wystawie sklepu z pamiątkami znalazłam LECHA, Żubra i Tyskie. Jako mieszkanki Poznania widok Lecha w tym miejscu bardzo mnie ucieszył.
Miałam jeszcze jedną przygodę związaną z piwem w Brukseli. W dniu wyjazdu weszłam do sklepu spożywczego i poprosiłam o polecenie jakiegoś dobrego piwa jako prezentu dla męża. Pan w sklepie polecił mi... Zubra!! Naszego polskiego :)
Spacer skończyliśmy na głównym placu miasta - Grand Place. Piękne barokowe kamienice zostały wybudowane pod koniec XVII wieku po zburzeniu rynku przez Francuzów. Bombardowanie przetrwał tylko gotycki ratusz. Wieczorem cały plac był pięknie oświetlony.