Do Florencji jedziemy pociągiem.
Z Figline Valdarno do Florencji pociąg jedzie co kilkadziesiąt minut. Nawet udaje nam się zdążyć na wcześniejszy pociąg niż planowaliśmy. Bilety kupujemy w automacie. Po krótkiej podróży jesteśmy w centrum Florencji. Z dworca planujemy pojechać autobusem numer 12 w stronę Piazzale Michelangelo.
Taki przynajmniej był plan ale nigdzie nie możemy znaleźć przystanku autobusu nr. 12.
Pomaga nam Pani w kiosku kiedy kupujemy bilety komunikacji miejskiej.. Pani nie zna angielskiego ale domyśla się ze jako turyści szukamy przystanku lini 12, który jak się okazało z okazji remontu został przeniesiony.
Po szczęśliwym odnalezieniu autobusu już bez przeszkód jedziemy nim pod kościół San Miniato al Monte
Bez problemu przewozimy też spacerówkę Ani.
Kościół San Miniato al Monte jest bardzo klimatyczny a widok spod wejścia przepiękny. Spacerkiem udajemy się na plac MIchała Anioła, gdzie Florencja wydaje się leżeć u naszych stop. Zatrzymujemy się tu na lody i kawę. Schodzimy na dół po parkowych uliczkach. Mijamy ciekawą wieżę Torre della Zecca i wzdłuż rzeki dochodzimy do mostu złotników.
Tutaj zaczynają się tłumy.
Chociaż Rafał mówi że w zeszłym roku we wrześniowy weekend było znacznie gorzej. Czyli nawet w takich turystycznych miejscach jak Florencja czy Wenecja warto omijać weekendy.
Zanurzamy się w piękne florenckie uliczki. Mijamy Piazza della Signoria przy Ratuszu, Piazza della Repubblica i dochodzimy do symbolu Florencji - Katedry (Duomo). Następnie spacerem udajemy się do kościoła Santa Croce. Na schodach kosciola spędzamy kilka miłych chwil odpoczynku. Ania spi w spacerówce. Tym razem wszystkie atrakcje Florencji podziwiamy tylko z zewnątrz, zwiedzanie wnetrz to było by ju za duzo dla naszego małego podróżnika.
Wracamy na dworzec, po drodze zatrzymujemy się na obiad w Mercato Centrale, czyli wielkim targu pod dachem.
Bez problemu znajdujemy pociąg i wracamy na camping.