Wieczorem wybraliśmy się do Zamościa. Główną atrakcją miało być przedstawienie Romeo i Julia na Wodzie. Spektakl miał być połączeniem muzyki, tańca współczesnego i pokazów woda–światło–dźwięk. '
Renesansowy Zamość bardzo mi się spodobał. Nie wiem dlaczego ale kojarzy mi się z bombonierką. Obeszliśmy miasto dookoła, wzdłuż linii dawnych murów i zwiedziliśmy Bastion VII - Nadszaniec. Wieczorem warto przejść się na rynek wodny gdzie działa fajna podświetlana fontanna
Większą część wieczoru spędziliśmy na Rynku podziwiając całą zabudowę ale głównie ratusz . Tych którzy zachwycają się kolorowymi kamienicami ormiańskimi zapraszam do Poznania - na pewno spodoba Wam się nasz kolorowy Stary Rynek. Czekaliśmy dosyć długo na przedstawienie, które znacznie się opóźniało bo niestety rozpadało się. W tym czasie zjedliśmy obiad i deser w restauracji Padwa naprzeciwko Ratusza. W przewodniku polecali tą restauracja ale ostrzegali, że drogo. Jak na standardy poznańskie do których niestety jesteśmy przyzwyczajeni wcale nie było tak drogo. To kolejna zaleta wyjazdów poza duże miasta. Nawet w tak turystycznym miejscu jak Zamość ceny dla nas nie są aż tak wygórowane.
Obok nas w restauracji siedziała grupa Ukraińców. Z zaskoczeniem rozpoznałam lwowski akcent - to dziwne i sympatyczne, że w ukraińskim języku akcent ze Lwowa brzmi tak samo.
Do Lwowa chcieliśmy się wybrać na wycieczkę zorganizowaną właśnie ze Zwierzyńca. Niestety terminy nam nie pasowały. A sami samochodem jakoś nie zdecydowaliśmy się jechać. Na usprawiedliwienie tego zaniechania dodam, że we Lwowie byłam już 3 razy i to po kilka dni.